Wkrótce po premierze (19.1) bo 23.1. i na jednym z nielicznych pokazów w kinach studyjnych na terenie Nadrenii Północnej-Westfalii miałam szansę obejrzeć „Das Hamlet Syndrom” Elwiry Niewiery i Piotra Rosołowskiego. Film, który na długo pozostanie w mojej pamięci i do którego wracam i wracać będę.
„Das Hamlet Syndrom” to teatralno-filmowy portret młodego ukraińskiego pokolenia, którego teraźniejszość od 2014 roku naznaczona jest wojną i politycznymi wstrząsami.
Dlaczego teatralny? Punktem wyjścia tego, nazwijmy go, inscenizowanego dokumentu są przygotowania do spektaklu opartego na motywach Szekspirowskiego Hamleta. Film jest aluzją do słynnego „Być albo nie być?”, które powraca wielokrotnie: Walczyć czy nie walczyć? Emigrować czy zostać?, Sięgnąć po broń czy angażować się „po cichu”?
Dlaczego filmowy? Przez prawie dziewięćdziesiąt minut kamera bacznie obserwuje i podąża za bohaterami, gdy ci bronią nie tylko swojego kraju, ale także indywidualności swoich wyborów. Co z feminizmem na wojnie? Czy kobiety mogą walczyć? Czy opuszczając swój kraj, jestem tchórzem? Czy mogę się bać? Czy wolno mi płakać? Jak decyzja o pójściu na wojnę wpłynie na moją rodzinę?… – to tylko niektóre z pytań, z którymi czuję się skonfrontowana jako widz. Bezsilność, gniew, rozczarowanie. XXI wiek.
„Das Hamlet Syndrom” to jak lektura pamiętnika, w którym Slavik, Katya, Rodion, Roman i Oxana, opisują swoje lęki i obawy, marzenia i nadzieje. Śledzimy ich losy w starej sali teatralnej, gdzie już mniej (ale i inaczej) jako aktorzy i aktorki wykonują przecież swój wyuczony zawód. Dlaczego inaczej? Bo w międzyczasie musieli zamienić teatralne deski na front lub inne sposoby walki o ich swoją ojczyznę. Ten teatr jest teraz także formą terapii, mówienia głośno o tym, co boli. Sam film natomiast jest pokazaniem procesu powstawania sztuki.
Na podstawie wypowiedzi i performatywnego re-enactmentu kierująca i (raz mniej, raz bardziej) kontrolująca ten proces reżyserka, tworzy spektakl, którego my jedynie premierową zajawkę ujrzymy z końcem filmu. O tym, jak sztuka ostatecznie wygląda na scenie teatru, nie będziemy mogli się przekonać. Ale nie o tym jest ten film.
Jako kinomani widzimy za to ten nie zawsze harmonijny proces, w którym zderzają się temperamenty i pomysły, spersonalizowane podejście do pojęcia narodowości i jej symboli (takich jak flaga), konflikty wewnętrzne i sposób w jakich widzi nas społeczeństwo (także w odniesieniu do płci). „Das Hamlet Syndrom” to mocny i dojmujący statement ukazujący wpływ geopolitycznych konfliktów na życie jednostki.
„Spraw, aby w tym kraju nie trzeba było być bohaterem” jest zdaniem z którym ja wychodzę z seansu. Zdaniem, które – w tym kraju (tu wpisz dowolne) – jest bolesnym, bo prawdziwym, apelem do ludzkości.
„Das Hamlet Syndrom” (Polska, Niemcy, 2022), reżyseria: Elwira Niewiera, Piotr Rosołowski, 85 minut.
© Kasia Lorenc