W czerwcu 2021 roku, po ponad roku ograniczeń w realizacji nauczania stacjonarnego, uczniowie uczestniczący w zajęciach z języka polskiego w Niemczech mogli, po raz siedemnasty, wziąć udział w Olimpiadzie Języka Polskiego i sprawdzić swoją wiedzę i umiejętności polonistyczne.
17. edycja Olimpiady była wyjątkowa. Zajęcia z języka polskiego, tak jak nauka w niemieckich szkołach, musiały zostać podporządkowane regulacjom pandemicznym. Z tego powodu większość zajęć odbywała się zdalnie. Taka forma na dłuższą metę była dla dzieci, ale i dla rodziców, męcząca. Bo niby nie trzeba dziecka na zajęcia nigdzie zawozić, odbierać… ale motywacja do nauki zdalnej spadała z każdym tygodniem. Jak trudne to było i jakie konsekwencje ze sobą przyniesie ostrzegają psychologowie i socjologowie. Ze skutkami izolacji i ograniczeń w kontaktach społecznych borykać będziemy się wszyscy, ale eksperci są zgodni, że młode pokolenia odczują je bardziej niż dorośli. Prowadzenie nauki języka i uczestnictwo w zajęciach w takich warunkach, nie należało do najłatwiejszych.
Organizatorzy olimpiady stanęli na wysokości zadania i przeprowadzili ją online, co wcale nie było proste. Jednak cały proces został zakończony sukcesem. W olimpiadzie wzięło udział łącznie 65 osób z kolońskiego okręgu konsularnego (grupa starsza i grupa młodsza). W całych Niemczech była to ponad setka. Ze względu na wciąż obowiązujące restrykcje nie zorganizowano uroczystych wręczeń nagród, jedynie małe spotkania w Konsulatach. Jednak, by osłodzić uczestnikom te ograniczenia , podsumowanie wyników Olimpiady i słowa podziękowania za udział w Olimpiadzie przekazali przedstawiciele Komitetu Organizacyjnego Olimpiady, a także Pan Profesor Jan Miodek, Prezes Wspólnoty Polskiej, Konsulowie Generalni RP w Niemczech w spotkaniu online, zorganizowanym dla wszystkich uczestników.
Przy takich okazjach warto pochylić się nad zagadnieniem dwujęzyczności i tego jaką wartość stanowi. Za Anną Martowicz, autorką publikacji „Dwujęzyczność w pytaniach i Jakie korzyści niesie ze sobą posługiwanie się dwoma językami? Jest ich wiele, a najważniejsze to korzyści w rozwoju emocjonalnym (świadomość i poszanowanie dziedzictwa kulturowego zwiększa pewność siebie młodego człowieka), intelektualnym (dwujęzyczne dzieci lepiej sobie radzą z planowaniem, myśleniem abstrakcyjnym i łatwiej uczą się innych języków obcych), ekonomicznym (znajomość języków zwiększa szanse na rynku pracy i otwiera nowe możliwości zawodowe). Pozwala także na utrzymywania więzi rodzinnych np., z dziadkami w Polsce.
Warto przy okazji rozwiać wątpliwości wielu rodzin, czy w domu mówić po polsku czy po niemiecku. Takie dylematy mają nie tylko rodziny mieszane, gdzie jedno z rodziców jest polskiego pochodzenia, a drugie nie zna języka polskiego, ale także polskie rodziny, które chcą ułatwić dzieciom przyswajanie języka niemieckiego.
Tu znów powołamy się na słowa Anny Martowicz, polonistki i doktora językoznawstwa na Uniwersytecie w Edynburgu:
„Rezygnując ze zwracania się do dziecka w języku ojczystym odbieramy mu szansę na korzystanie z wielu dobrodziejstw wielojęzyczności. Ta decyzja może mieć poważne konsekwencje dla kształtowania się tożsamości i akceptacji młodego człowieka”.
Marta, od kilku lat mieszkająca w Niemczech, której obie córki uczą się języka na zajęciach HSU (Herkunftsprache), mówi, że czasem organizacja dowozów obu córek jest trudna i trochę komplikuje im życie rodzinne:
„Prosto z pracy jadę po młodszą córkę i zawożę ją na zajęcia. Nie opłaca mi się wracać do domu, więc czekam na nią, aż skończy zajęcia. Starsza córka następnego dnia sama dojeżdża na lekcje, ale ja ją odbieram, bo zajęcia kończą się wieczorem. Czasem jest ciężko – wszystko w biegu… Ale cała nasza rodzina mieszka w Polsce, więc dziewczyny mają motywację, żeby się uczyć. Wprawdzie mówimy w domu tylko po polsku, ale cieszę się, że mogą poćwiczyć pisanie i czytanie na lekcjach. Może kiedyś będą chciały wrócić do Polski?”
Wsparcie dwujęzyczności widać także w działaniach landowych władz NRW. W 2020 roku, jeszcze przed pandemią, zorganizowano kilka spotkać z Pełnomocnikiem ds. Polonii w NRW, na którym omawiano zalety nauki języka odziedziczonego.
„Taka promocja nauki języka ojczystego nie miała miejsca zawsze” – mówi Krysia, mieszkająca w NRW od ponad trzydziestu lat. – „Przyjechaliśmy do Niemiec z ogromną falą imigrantów z Polski pod koniec lat 80-tych. Nasze dzieci nigdy się polskiego nie uczyły w szkole ani na żadnych zajęciach, ale w domu nauczyły się mówić, czytać i pisać po polsku. Nigdy nie mieliśmy problemów, ze względu na nasze pochodzenie, ani się nie wstydziliśmy, że mówimy po polsku. Ale wielu znajomych od razu po przyjeździe do Niemiec przestało rozmawiać z dziećmi po polsku. Nie wiem, czy się wstydzili używać tego języka, czy chcieli dzieciom pomóc w nauce niemieckiego… nie będę tego oceniać. Ale w konsekwencji oni z dziećmi muszą już teraz rozmawiać po niemiecku, bo ich nie nauczyli polskiego. A ja mam nadzieję, że z wnukami będę rozmawiała po polsku, bo moi synowie używają polskiego tak samo jak niemieckiego.”
A tego, że dbanie o naukę języka ojczystego wcale nie należy do łatwych zadań, nie trzeba nikomu tłumaczyć. Rodzice posyłający swoje dzieci czy to na zajęcia HSU, czy w weekend na lekcje przy Polskich Misjach Katolickich lub przy Konsulatach, wiedzą doskonale ile wysiłku i samozaparcia potrzeba. A trzeba podkreślić, że w Nadrenii Północnej Westfalii nauka języka polskiego, dzięki regulacjom prawnym, jest łatwiejsza niż w innych landach. Nie wszędzie jest tyle możliwości co w NRW.
Tym bardziej słowa uznania należy kierować do rodziców, nauczycieli i organizacji promujących na różne sposoby naukę języka polskiego. A także, a może przede wszystkim, do dzieci i młodzieży szkolnej, która w tych zajęciach uczestniczy, nierzadko poświęcając swój prywatny czas, w którym przecież mogliby uczestniczyć w innych zajęciach lub spędzić czas z przyjaciółmi na zabawie. Bo, aby uczyć się języka odziedziczonego, naprawdę trzeba tego chcieć. A oni chcą.
Magdalena Kowalska