Niemcy i Polonia niemiecka równie szybko jak Polacy ruszyli z pomocą ukraińskim uchodźcom, głównie z pomocą finansową. Polonia niemiecka włączyła się aktywnie w organizacje transportu darów do Ukrainy i pomoc wojennym uciekinierom, których liczba w Niemczech na początku kwietnia osiągnęła ponad 320 tysięcy. Większość z nich jest kierowana do wcześniej przygotowanych obozów dla uchodźców, chociaż tak naprawdę marzy o jak najszybszym powrocie do domu albo o rozpoczęciu życia i pracy we własnych mieszkaniach. Niektórzy mają szczęście trafiając do rodzin, które serdecznie opiekują się nimi. Wśród 2 milionowej Polonii Niemieckiej wielu pamięta, jak przyjechało do Niemiec na przesiedlenie i musiało przejść przez obozy we Friedlandzie albo na Marienfelde w Berlinie.
Ci co otrzymali azyl pamiętają, jak dostawali skierowania pobytowe do miejscowości w Niemczech, o których wcześniej nigdy nie słyszeli. Wszyscy osiedlając się w Niemczech chcieliśmy jak najszybciej zadomowić się i zacząć normalnie żyć.
Wielu z nas pamięta pierwsze prowizorycznie zorganizowane święta w „nowej ojczyźnie”, kiedy czuliśmy się wyobcowani nie znając tutejszych zwyczajów. Osobiście popełniłam błąd kardynalny robiąc tradycyjne polskie porządki w Wielki Piątek i borując dziury w ścianach. Moje dobre intencje skończyły się wezwaniem policji przez zszokowanych niemieckich sąsiadów. Na szczęście niemieccy policjanci mieli duże poczucie humoru i wyrozumiałość dla młodej studentki, która tłumaczyła im, że w Polsce wielkanocny piątek to dzień „trzepania dywanów i mycia okien”.
Kilkadziesiąt lat temu Niemcy, a moim przypadku nawet sympatyczni strażnicy niemieckiego prawa, pomagali nam w zaaklimatyzowaniu się w nowej rzeczywistości. Dzisiaj my mamy szansę pomóc ukraińskim uchodźcom, którzy spędzą naszą chrześcijańską Wielkanoc w kilkudziesięcioosobowych noclegowaniach. Pamiętam jak w czasie mojego pierwszego berlińskiego Bożego Narodzenie szukałam polskiego kościoła i trafiłam przypadkowo do dzielnicy Wedding.
Zdziwiona, że kościół niemieckim zwyczajem jest zamknięty, wyszukałam pierwsze polskie nazwisko na dzwonkach pobliskiej plebanii. Miałam szczęście, bo kościelny rzeczywiście pochodził z Polski i nie tylko wytłumaczył mi jak wyglądają święta w Niemczech, ale też zaprosił mnie na rodzinny obiad. Ponad trzydzieści lat temu w Berlinie przydał się wolno stojący talerz przy tradycyjnym polskim stole. Może warto, żebyśmy w tym roku przy naszych wielkanocnych stołach poustawiali talerze dla ukraińskich uchodźców i zaprosili ich do siebie dając im namiastkę poczucia domu. Może warto przypomnieć sobie słowa piosenki Elżbiety Wojnowskiej nagrodzonej w 1974 na festiwalu w Opolu –
Zaproście mnie do stołu
Tu za drzwiami
Podle i samotnie
Na Wielkanoc wracam do Warszawy. Najbardziej cieszę się na wspólne świąteczne gotowanie ukraińskiego barszczu z naszą nową rodziną z Kijowa i na wspólny czas, kiedy będziemy sobie opowiadać o tradycjach naszych polskich i prawosławnych świąt, które będą od 24 do 26 kwietnia.
Agata Lewandowski